Skrót pierwszych 51. dni roku 2019-go.

Minęło już 51 dni nowego roku, a mnie się wydaje, że co najmniej 150. Bożego Narodzenia i Sylwestra już nie pamiętam, a te 51 dni, choć minęło jak błyskawica, to przyniosło ze sobą sporo pozytywnych i negatywnych niespodzianek. Sama nie wiem od czego zacząć... 
Zacznę od tego, że Wiki ma dwa ząbki i czasem potrafi je na nas przetestować, dość boleśnie. Czekamy na pozostałe. Szczególnie przydałyby się nam górne, żeby w końcu sama mogła odgryźć kawałek chleba, chrupka itp. 
Skoro poruszyłam już temat jedzenia, nasze dziecko coraz bardziej niechętnie pija mleko. Ze "słoiczkowego" jedzonka toleruje tylko deserki i makarony w sosach HIPP, a wszystko inne przygotowujemy sami. 
Niestety poza testowaniem zębów, Wiktoria testuje też naszą cierpliwość. Są dni, kiedy jest aniołem, z którym można zrobić wszystko, a są takie, kiedy cały czas marudzi i wymusza płaczem wszystko, czego jej nie pozwolimy, np. szczypać, szarpać liście fikusa, dopadać piloty od TV czy szarpać firanki. Co do ostatniego nie pozwalamy jej na to tylko i wyłącznie z obawy o jakość ścian i myśl, że karnisz mógłby odlecieć z kawałkiem ściany i uszkodzić nasze dziecię, a tego raczej byśmy nie chcieli. 
Ostatnio zaczęliśmy się z mężem zastanawiać, gdzie Wiki ma baterie i czy można je choć na chwilę wyjąć?? 😉 Taki żart. Wiem, że w obliczu tego, jak mocno chciałam dziecka, trochę nie śmieszny, ale mimo to przyznam szczerze, że czasem mam dość. Kocham ją nad życie, nie wyobrażam sobie, żeby jej nie było, ale są chwile, które pewnie będą się już pojawiać do końca jej wspólnego życia z nami, kiedy mam jej naprawdę dość. Ostatnio w dyskusji na blogu misscarp napisałam, że mój mąż trochę odpuścił i wszystko na mojej głowie. To był chwilowy kryzys, mój, rzecz jasna i muszę zwrócić honor mojemu M. bo stara się, jak może. Zajmuje się małą, jak o coś proszę, to zawsze zrobi i do tego nie miga się od przewijania itp. To ja mam problem ze sobą, bo mój dom przestał być perfekcyjny... 
Z innych rzeczy wkręciłam się w tematy dotyczące wspólnoty mieszkaniowej, w której mieszkamy. Zaangażowałam się na maksa. Poświęciłam "kupę"  czasu (w odniesieniu do tego tematu pasuje tylko słowo "kupa") i okazało się, że większa część osób zamieszkująca nasze osiedle to debile, a ja zmarnowałam ten czas. Po co, na co i dlaczego nie będę pisać, bo sprawy są ważne dla wspólnoty, ale na bloga okazałyby się nudne i nic nie wnoszące, poza moimi nerwami, a po co mi to. Wystarczy, że się powkur..... już wcześniej.
Z innych kwestii życie zmusiło nas, a właściwie kretyn, który myśli, że ma pierwszeństwo, jeśli ma "zieloną strzałkę", do zmiany samochodu. Co prawda było to drugie auto, którym mąż dojeżdżał do pracy, ale niesamowicie potrzebne. W obliczu posiadania małego szkraba wolę nie zostawać w domu bez auta i że mąż jedzie do pracy pół godz. przed jej rozpoczęciem i wraca pół godziny po zakończeniu, niż miałby wychodzić 1,5h wcześniej i tyleż samo wracać do domu. Także kolejna pożyczka, organizacja i trzeba było wybrać, jakiś "nowy" kilkuletni egzemplarz, choć poprzedni miał szansę pojeździć jeszcze kilka lat, ale ubezpieczyciel uznał, że szkoda całkowita, jest dla nich jedynym rozwiązaniem. Nie mając czasu, pieniędzy i przede wszystkim będąc w potrzebie posiadania auta, nie pozostało nam nic innego jak pogodzić i uznać tę decyzję za słuszną.
To byłoby tyle z tych ważniejszych spraw, które zabrały mój czas i przez które zniknęłam z internetowego życia.
Chociaż nie ukrywam, że Wiktoria, która w dzień śpi już tylko 2x łącznie max. 3h, też sporo mojego czasu zabiera. Wkurza mnie czasami maksymalnie, ale każda nowa umiejętność, bicie brawo, papa, gawożenie, wstawanie, próby chodzenia to jest tak niesamowite, że pozwala zapomnieć o zmęczeniu, zdenerwowaniu i złych emocjach.
Zapewne nie opisałam wszystkiego co się wydarzyło. Sporo umknęło mej pamięci, ale może to lepiej, bo ostatnio miałam większość negatywnych przemyśleń, a po co o tym pisać, skoro za oknem piękna pogoda i czuć wiosnę i radość w powietrzu. Chociaż dla mnie to coraz bliżej powrotu do pracy, a od tego to wolę jednak siedzieć z dzieckiem w domu. Jednak takiego wyboru nie mam...

Komentarze

  1. Och słońce, każdy ma czasem kryzysy, ale najważniejsze, że czujesz się szczęśliwa z tym Waszym kochanym szkrabem 😘 Ja jeszcze nigdy nie miałam dość, ale umówmy się, że moja będzie miała dopiero 4 miesiące i jest dużo "łatwiejsza w obsłudze" 😉
    Odnośnie baterii to widziałam kiedyś taki fajny zestaw dla rodzinki: dla rodziców koszulki z napisem "mama" i "tata" z ikonka czerwonej rozładowanej baterii, a dla dziecka body z napisem "córka" i logo zielonej baterii naładowanej na full 😁
    Jejku Wiki ma już 2 ząbki? Czyli już nigdy więcej nie będzie tego bezzębnego uśmieszku maleńkiego bobasa?! Jakka ona już duża 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zawsze brakowało cierpliwości. Na początku, kiedy Wiki była przyklejona do moich rąk też miałam dość, ale widocznie taka moja natura... Chociaż za każdym razem kiedy z bezsilności uniosę głos albo pomyślę, że mam "dość" czuję się okropnie i dręczy mnie potem sumienie. Patrzę na tą naszą istotkę i przepraszam ją za to, że nie potrafię być idealną mamą. A są takie chwile, kiedy wydaje mi się, że to wszystko mnie przerosło. Na szczęście niezbyt często. ;)
      Koszulki? Muszę poszukać. Przydadzą się na wspólne wakacje ;)
      Tak już dwa ząbki i zadaje się, że zaraz będzie kolejny. Taki uśmiech z kilkoma ząbkami też jest ekstra.

      Usuń
    2. Weź nawet tak nie mów sesi, Ty jesteś super mamą, a cierpliwość może stracić każdy, przecież nikt nie jest idealny 😘 Ja tam wyżej napisałam takie zdanie i teraz patrzę, że mogło trochę źle zabrzmieć - napisałam, że "Ja jeszcze nigdy nie miałam dość, ale umówmy się, że moja będzie miała dopiero 4 miesiące i jest dużo "łatwiejsza w obsłudze"" - miało być, że jest JESZCZE dużo łatwiejsza w obsłudze 😊
      Kochana, koszulki są mega, chyba sama takie zamówię na lato 😁
      A ząbki wierzę, że są ekstra, niby szkods, że te nasze maluchy tak szybko rosną, ale z drugiej strony to jest taka ogromna radość z patrzenia jak się zmieniają, dorastają i odkrywają nowe rzeczy 😊❤

      Usuń
  2. Eh, styczeń i luty też nie należą do moich ulubionych miesięcy. I też mam sporo problemów, o których nie piszę. Byle do przodu, byle do wiosny... :-)
    Co do Hippa, to jest to moim zdaniem najlepsza firma produkująca jedzonko. Tamaluga też uwielbia, więc mimo, że jej gotuję to zawsze dwa słoiczki mam w zapasie.
    Pomyśl, że każda mama przeżywa to, co ty. Nie ma możliwości żeby jakieś dziecko nie rozrabiało, rozwalało, psuło. Czasami o cierpliwość bardzo trudno, ale pracujemy nad tym :-) Obecnie Tamaluga ma 3 lata i jest na etapie słówka "nie". Czasami potrafi być nieznośna i męcząca od rana do wieczora. (Tomasz zwala to na pełnię, kto wie?) Ile dokładnie ma teraz Wiki?
    W każdym razie życzę ci dużo cierpliwości, wytrwałości, dystansu i uśmiechu. Buziaki, kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak HIPP jest spoko. U nas też gotowanie, ale w zapasie zawsze są słoiki, tak na wszelki...
      Czasem myślę, że w macierzyństwie problemem jest reklama, TV i te słodkie obrazki, że zawsze jest różowo, a potem rzeczywistość i czasem rozczarowanie. Teraz rozumiem już każdą mamę (oczywiście nie patologię), że czasem ma dość. ... Pełnia? O tym nie pomyślałam, ale zauważyłam, że u nas są związki ze zmianą pogody.
      Dzięki i wzajemnie - cierpliwości :)

      Usuń
  3. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty