Praca, trudne chwile, zakończone urlopem.

Wybaczcie moje milczenie. Przepraszam również, że nie odpisałam na komentarze pod poprzednim postem.  Bardzo, bardzo dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i za to że jesteście tu ze mną. Mimo mojej skąpej aktywności ostatnio, doceniam Waszą obecność.
Stało się, wróciłam do pracy... Ostatnio "Olitoria" zapytała kim jestem, więc mój zawód przestał być tajemnicą, zatem napiszę jeszcze raz wyraźnie: "Jestem pielęgniarką" Wykonuję ten niedoceniany, oceniany negatywnie, dość trudny zawód, który mimo wszystko mniej lub bardziej lubię. Cały czas aktywnie się dokształcam, aktualizuję wiedzę, ponieważ nie jestem tylko maszyną wykonującą zlecenia lekarza. To tak tytułem wstępu, ponieważ chciałam powiedzieć, że pierwszy dyżur był dziwny, ale kolejne na dobre wciągnęły mnie z powrotem. Tego się nie zapomina. Pracuję na takim oddziale, który wymaga ode mnie zaangażowania, wykorzystywania wiedzy, samodzielnych decyzji i szybkiej reakcji. Zatem ciężko mi to przyznać, ale mamy taki "młyn" aktualnie, że nie mam czasu tęsknić. Chwilami jesteśmy dwie, a pacjentów czterdziestu. Nie uskarżam się, piszę to tylko dla zobrazowania sytuacji... 
Chociaż może to i lepiej, że jest w tej mojej pracy, jak jest, ponieważ jest mi ciężko psychicznie. Boję się, że stracę coś ważnego, że coś mnie ominie, a Wiki wyrośnie za szybko. 
Pierwszy tydzień czerwca dziadkowie spędzali u nas, żeby zająć się małą, kiedy nas nie będzie w domu. Później udało nam się wzajemnie pogodzić grafiki, a wczoraj byłam zmuszona odwieźć naszego Skarba na tydzień do dziadków. Wracałam rycząc pół drogi, że życie jest do d... I że zamiast wszystkich 500+, dodatków socjalnych, kart dużej rodziny itp. nasze "kochane" państwo mogłoby dawać trzy letni urlop macierzyński, bo wychowawczy to lekka kpina finansowa, szczególnie jeśli masz do spłaty kredyt hipoteczny itp.
Młoda u dziadków jak na razie super, a ja skrobię ten krótki wpis będąc po jednej dniówce, przed następną dniówką dnia jutrzejszego...jednak z wielką radością, że zaraz po niej pojadę do Wiktorii i spędzę z nią niedzielę oraz poniedziałek, a potem wrócę i będę odliczać dni do naszego wyjazdu nad morze... :)

Komentarze

  1. Niedoceniany, to fakt, ale czy oceniany negatywnie? W swym krotkim życiu wiele razy leżałam w szpitalu. Jestem po 7 operacjach i z ręka na sercu powiem, że pielęgniarki to największy skarb, potęga i moc szpitali. Gdyby nie one, nie wiem jak pacjenci by funkcjonowali. Trafiłam na świetne i wredne, ale część z nich nawet po nastu latach pamiętam.
    A co do wrednych, to im się wcale nie dziwię. Trudna i niewdzięczna praca, a tak bardzo niedoceniana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często spotykamy się z tym, że nic nie robimy, pijemy kawę i tyle... Stąd ten opis o negatywnej ocenie. Aczkolwiek na moim oddziale spotykam się raczej z tym, że pacjenci widzą nasze zaangażowanie. Staram się być miłą. Ale nie pozwalam wejść na głowę, więc jak trzeba kogoś przywołać do porządku to zdarza mi się użyć ostrego tonu, ale wszystko dla dobra pacjenta. Aczkolwiek i tak zawsze śmietnkę spija lekarz, choć często zdawkowo informuje pacjenta i czasem nawet dobrze nie pamięta, kto jest kto. Ale LEKARZ to LEKARZ, a nie tam sobie zwykła pielęgniarka...
      Trochę żałuję, że nie udało mi się dostać na medycynę, ale jakoś spełniam się w swoim zawodzie, szczególnie wtedy, kiedy się dokształcam.

      Usuń
  2. Kochana, ja zawsze twierdziłam i będę twierdzić, że pielęgniarka jest tak samo ważna jak lekarz. Macie trochę taką pracę zakulisową, bo nie zawsze Was widać, ale bez Was spektakl się nie odbędzie. Bardzo ciężka praca, z powołania. Ale z drugiej strony któż jak nie pielęgniarka może tak blisko dotrzeć do ludzi, być z nimi w trudnych chwilach. Trzymam kciuki, żeby wszystko udało się zorganizować logistycznie byście jak najwięcej czasu byli razem. No i wspaniałych wakacji :)))
    Tak sobie jeszcze myślę, że zobacz, tu człowiek przeżywa, bo taki maluch roczek, czy rok z hakiem już musi zostać sam, a na przykład w USA kobiety już po 2-3 mies wracają do pracy w większości. Nie wyobrażam sobie tego wiesz? Tak jak piszesz, fajnie byłoby choć do tych 2-3 lat mieć możliwość bycia z dzieckiem.
    Trzymaj się, buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem niespełnionym lekarzem, więc trochę mało we mnie tego powołania. Ale staram się... Podchodzę ambitnie do zawodu, dużo mnie interesuje i dużo chcę wiedzieć, stąd mgr i specjalizacja już zrobione. Nazywam się nawet starszym asystentem w dziedzinie pielęgniarstwa. Ładnie brzmi, choć nadal nie zwiększa to ani mojej pensji, ani nie polepsza ogólnego wizerunku.
      A co do macierzyńskiego, to faktycznie fajnie że jest ten rok, jeszcze kilkanaście lat temu u nas też były tylko 3 m-ce. Tylko właśnie zamiast rozdawnictwa pieniędzy, ja bym bardzo się ucieszyła z bycia z dzieckiem do 3 roku życia, za godne pieniądze, a nie ochłapy na wychowawczym...

      Usuń
  3. Co za cholerne życie, że zawsze coś kosztem czegoś... Nie będę się rozwodzić nad tym, czy zawód pielęgniarki jest be czy cacy, potrzebny, czy niepotrzebny, bo to chyba oczywiste. Raczej chcę ci z całego serca życzyć, aby twoje... wasze plany, jakiekolwiek są - wypaliły. Żeby wszystko poukładało się korzystnie dla całej waszej rodziny.
    Będzie dobrze :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero zauważyłam, że nie odpisałam. Dziękuję bardzo 😊 😘
      A co do zawodu to każdy ma pewnie plusy i minusy i faktycznie masz rację nie warto się nad tym rozwodzić. Po prostu coś w życiu trzeba robić.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty