Straciłam dziecko, jak iść dalej

Nic nie boli bardziej, niż śmierć spełnionego marzenia...

Dla każdego rodzica, któremu umiera dziecko, życie traci sens. Jednak mija czas i nadchodzi moment, gdy trzeba jakoś ułożyć swoje myśli, pokierować swoje emocje i żyć dalej. Nie jest to proste. W tak trudnych chwilach bardzo łatwo o rozwój depresji. Jeśli jesteśmy osobami wrażliwymi, podatnymi, słabymi psychicznie depresja zaczyna zbierać swoje żniwo. Wtedy warto skorzystać z pomocy specjalisty, bo bez niego możemy nie dać rady iść dalej. Nie przepracowany temat może mieć wpływ na nasze całe dalsze życie. Jeśli prawidłowo nie przejdziemy przez etapy żałoby, nie pożegnamy się, nie pogodzimy z tym co nas spotkało, zburzymy wszystkie kolejne relacje rodzic-dziecko jakie staną przed nami. Przede wszystkim w następnej ciąży i narodzinach będziemy szukać tego dziecka, które straciliśmy. Ciąża stanie się tylko tematem zastępczym, a tak być nie może. Każde dziecko ma prawo być, być sobą, odrębną niezależną jednostką, nie może być kimś zamiast.


Tyle mówi teoria...

Od tragicznej wiadomości minęło 19 dni, a ja wciąż rozmyślam, płaczę i tęsknię. Coś się zmieniło, jest inaczej. Jestem innym człowiekiem. Potrafię dostrzec w swoim życiu drobne radości. Ale też to co wcześniej wydawało się niesamowicie ważne teraz jest niczym wobec tej ogromnej starty. Czuję pustkę. Dobrze, że mój mąż jest ze mną, to on najlepiej mnie rozumie i najbardziej pomaga. Teraz dopiero wiem jak bardzo Go kocham.

Wszyscy i wszystko mówi "Ból minie" "Będzie lepiej" "Nie płacz"
Ale kiedy płakać, jak nie teraz? Kiedy przeżywać tragedię, jak nie dziś?
Teraz wydaje mi się, że ciągle będzie tak samo, że wciąż to będzie tak boleć, bo boli okropnie, łzy pojawiają się same, nie zależnie, po prostu. Ale z drugiej strony, też widzę, że jest już łatwiej, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech, nie tylko ten wymuszony, że potrafię lepiej funkcjonować, niż tylko wegetować, bo to co było wcześniej, tego nawet nie można nazwać życiem. Więc już jest nadzieja, że przecież nie zapomnę, ale być może nauczę się z tym żyć.
Tak bardzo pragnę dziecka, jednak wiem, że gdybym teraz była w ciąży to porównywałabym wszystko do tego, które straciłam, a tak przecież nie mogę.
Teraz przed nami trudny czas, czas oczekiwań na wyniki, czas podejmowania decyzji. Głowa pęka od myślenia. Bo przecież samo pomyślenie o ciąży po poronieniu budzi lęk, przecież to już nie będzie taki beztroski, radosny czas, tylko czas w którym będę drżeć o każdą minutę życia mojego dziecka. To będzie czas oczekiwania, wielkie szczęście i radość z każdej kontrolnej wizyty, z której wyjdę z radosną nowiną, że wszystko jest w porządku.


Jednak, żeby do tego doszło trzeba znaleźć sposób, żeby poczuć się lepiej, każdy znajdzie coś innego, dla mnie to właśnie pisanie, ten blog pozwala mi uporządkować myśli, pozbierać to co czuję. Kiedy mi źle siadam i piszę i nagle te wszystkie dręczące myśli przestają być takie okrutne, nagle pojawia się nadzieja, że to da się okiełznać, że naprawdę jeszcze może być dobrze. Czasem sama nie wierzę w to co piszę, ale to przychodzi tak z głowy, więc coś w tym jest? Skoro pojawiają się takie spostrzeżenia...
A Wy? Jak macie się ogarnąć? Nie wiem, nie powiem Wam co robić, bo sama nie wiem, ale jeśli robisz coś i czujesz się lepiej, to rób to dalej. A czas przyniesie nam najlepsze rozwiązania, pomimo tego, że teraz nasz świat jest w kawałkach. Bardzo chcę w to wierzyć.

Komentarze

  1. Jeden punkt tej "teorii" mi nie pasuje do całości. "Jeżeli... nie pogodzimy się z tym, co się stało..." Pogodzić, to się można ze stratą chałupy po pożarze - powiedzieć sobie: "ok, takie rzeczy się zdarzają, trzeba się otrzepać i iść dalej. Jest dobrze". Ale czy kiedyś będzie dobrze po takiej stracie? Ze stratą dziecka nie da się "pogodzić". Widać, że to pisał teoretyk, czyli najprawdopodobniej ktoś, kto sam czegoś takiego nie przeżył.

    Masz rację, pisanie jest świetną formą terapii. Jedną z najlepszych - moim zdaniem.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Według mnie w tym pogodzeniu to bardziej chodzi oto, żeby nauczyć się żyć ze stratą, tak aby rozpacz nie rządziła nami. Tak to rozumiem. Wpis przygotowany na podstawie psychologicznych opisów, etapów żałoby itp. I to pogodzenie to bardziej jako etap żałoby, którego przejście ma nam pozwolić żyć ze świadomością utraty dziecka, ale również z myślą że nic już nie możemy zrobić tylko właśnie się pogodzić, że tak się stało i nie mieliśmy na to wpływu. Tak mi się wydaje...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty