Nowa ja...

Ostatnio nie pisałam o sobie. Czas to nadrobić...
Zawsze kiedy czuję, że dałam radę, że mogę żyć dalej, że pamiętam o Was moje Aniołki, ale umiem, potrafię funkcjonować i chcę żyć, znajdzie się coś, co przypomni te smutne chwile i z oczu znów płyną łzy... A to przypomni się jakaś koleżanka, która wiedziała o ciąży, ale nie zdążyła się jeszcze dowiedzieć o stracie, a to w pracy zapytają o wyniki badań i jakie mamy dalsze plany, albo przypomni o sobie jakiś program lojalnościowy dla kobiet w ciąży, czy też usłyszę, że Ktoś jest w tym samym momencie życia, w którym byłam ja 24 marca...

Wtedy zaczynam się bać, czy to już zawsze tak będzie, czy za każdym razem tak mocno zaboli. Ja nie chcę już tego bólu, nie chcę płakać, ale to jest silniejsze ode mnie.



Tak bardzo się zmieniłam, walczę o siebie, szybko zbieram się w każdej trudnej chwili, staram się nie przejmować tym co złe, unikam stresu. Noszę głowę podniesioną do góry i jestem dumna z tego, gdzie jestem, kim jestem i z kim jestem. Jednak są chwile kiedy jest mi źle, kiedy nie umiem się ogarnąć, kiedy mam problem ze sobą i ze swoimi myślami i wtedy zastanawiam się, czy nie będzie tak, że moje smutne, przytłaczające, zestresowane życie znów wróci. Boję się, że ta radość, która teraz mi towarzyszy to tylko chwila, że zniknie, że rozsypie się jak domek z kart, a ja wrócę do "złego" życia.


Kiedyś byłam wesołą, radosną nastolatką, cieszyłam się chwilą, a następnie zaczęłam swoje dorosłe życie i ... udało mi się nieźle namieszać, pogubić się totalnie i zapomnieć, że życie mamy tylko jedno. Sama zaplątałam się w swojej egzystencji, wmówiłam sobie, że życie jest trudne, z przeszkodami, że mam wiecznego pecha i że spadają na mnie same problemy. Wieczny pesymizm. Właściwie psułam wszystko wokół. Żyłam tak, żeby zawsze udowodnić, że wydarzy się coś złego, no i sami pewnie się domyślacie, że zawsze działo się tak, jak zaplanowałam :(


Teraz myślę optymistycznie, częściej się uśmiecham i życzę sobie, żeby tak właśnie zostało, że jeśli ten rok ma być tym przełomowym i miał nim być w związku z pojawieniem się Malucha w naszym życiu, ale stał się przełomowym w zupełnie inny sposób, to niech już tak będzie. Chcę zostać tym, kim jestem teraz!! Chcę wierzyć, że to jak pokieruję swoje życie zależy tylko ode mnie.


Od wielu osób słyszę, że się zmieniłam, widzę w ich oczach radość, że ta zmiana jest pozytywna i to daje mi siłę, żeby nie rezygnować. Praca nad sobą jest cholernie trudna, ale jeśli dostajesz za nią nagrodę, a ja dostaję, to chce Ci się "pracować" i ulepszać siebie.


Chciałabym znów spróbować, boję się rozczarowania i tego, że coś mogłoby się powtórzyć, ale zrobiłam chyba wszystkie możliwe badania, wiem co robić, jakie brać leki, unikam stresu, nie denerwuje się tym, na co nie mam wpływu. Dla zdrowia fizycznego i psychicznego zaangażowałam się w bieganie i tak mi dobrze z tym, że już nie czuję tego napięcia i negatywnych emocji ... więc chyba zrobiłam wszystko, żeby się udało. Trzymajcie kciuki !!

Komentarze

Popularne posty