Spełnione marzenia.

Wiktoria jest z nami już 3 miesiące, 3 tygodnie, 4 dni, 7 godz. i 21 minut (w chwili kiedy rozpoczęłam pisanie tego posta) i przez ten z pozoru nie długi czas zmieniło się wiele.
W czasie ciąży i przed nią można przeczytać stosy książek o macierzyństwie, wychowaniu, a i tak narodziny dziecka zaskoczą nas maksymalnie. Przynajmniej mnie zaskoczyły i nie mam tu wcale na myśli tej szybkiej i niespodziewanej akcji porodowej, ale pojawienie się maluszka w naszym domu.
Zaraz po porodzie pragnęłam bardzo szybko wyjść ze szpitala i kiedy już to się stało byłam szczęśliwa, a zarazem pomyślałam sobie, że zostaliśmy sami z małym, w pełni od nas zależnym szkrabem i w sumie to nie jestem pewna czy wiem co robić. Sporo czynności przyszło jakoś z automatu, ale wielu rzeczy nie wiedziałam i cholernie bałam się, że nie dam rady. Początki były trudne, ale to już na szczęście za nami. Teraz zagościł większy spokój, można powiedzieć, że kilka miesięcy buduje doświadczenie. Wydaje mi się, że pierwszym i najważniejszym jest akceptacja nowego stanu rzeczy. Zrozumienie, że nie jesteśmy już sami i że naszym wspólnym światem rządzi mały człowiek i wszystko kręci się wokół niego. Ja to zrozumiałam, zaakceptowałam i już jest dobrze. Nie czuję w sobie już bezradności, paniki. Wiktoria idealnie nawiązuje z nami kontakt, potrafi współpracować i właściwie ma ustalony rytm dnia, w który udało się wrzucić czynności związane z życiem ludzi dorosłych. Sprzątamy, gotujemy, robimy zakupy świetnie spędzając przy tym czas ze sobą. Młoda trenuje swój głosik wypowiadając i wykrzykując coraz to nowe głoski. Wyciąga rączki do zabawek, przytrzymuje butelkę w czasie karmienia i właściwie wciąż się śmieje. W sklepach i na spacerach przygląda się wszystkiemu dookoła z zainteresowaniem. Podejmuje pierwsze próby obracania się z brzuszka na plecy i odwrotnie (na razie bezskutecznie, ale wydaje się, że chwila moment i opanuje tę sztukę). Rwie się też do siadania, choć to raczej za wcześnie, ale siłę ma wielką, choć w papierach jest wcześniakiem, to nic na to nie wskazuje. Jest długa i już dwukrotnie powiększyła masę urodzeniową, ponad 6kg szczęścia, a rozmiar ubranek 68 i 74 :)
Obserwowanie zmian jest cudowne. Z każdej nowej czynności jesteśmy dumni. Jej obecność w naszym życiu to cud, coś niesamowitego i dziękuję Bogu, że ją mamy.
Myślę, że już teraz wiem co i jak, znam moje dziecko i nawet jeśli pojawią się kryzysy to już takie drobne, do opanowania. A życie we troje to spełnione marzenia.   

Komentarze

  1. Gdy czytam jak piszesz o macierzyństwie to widzę jak Twoje posty są mi bliskie i jednocześnie nie czuję się osamotniona w swoich rozterkach. Ja również cieszyłam się gdy wróciliśmy do domu ale też czułam strach czy podołam temu wszystkiemu... do tego mega zmęczenie połączone z mega emocjami sprawiało ze tydzień praktycznie nie spałam. Powoli wychodzimy na prostą... Może nawet wkrótce znajdę czas aby napisać co u nas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że u Was coraz lepiej i czekam na Twoją relację z pierwszych chwil macierzyństwa.
      Faktycznie to wszystko nie jest takie łatwe i proste jakby się wydawało. Ale jak ze wszystkim, trudne są początki, a potem już coraz lepiej 😍

      Usuń
  2. Dla mnie ten pierwszy rok, to jak dziecko zmienia się z dnia na dzień jest cudem samym w sobie :) Dziś może czymś się nie interesować, a jutro tak będzie zaabsorbowane, że nie odejdzie przez cały dzień. I ta ambicja, ćwiczenie różnych rzeczy, do upadłego. Niesamowite :)
    Chwytajcie każdą bezcenną chwilę :) My dziś oglądaliśmy z dziewczynami filmiki jak były małe (bardzo lubią) i zastanawiam się, gdzie te moje łyse maluszki, które nie umiały mówić i chodzić. Przecież minęło zaledwie kilka lat...
    Wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony nie można się doczekać tych nowych umiejętności, a z drugiej za szybko ten czas ucieka. I tak jak piszesz trzeba korzystać z każdej chwili 😊

      Usuń
  3. Spełnione i odzyskane marzenia ❤❤❤😊 Jejku jak ten czas szybko mija, przed chwilą czytałam Twój post o tym jak jechaliście do szpitala ze skórczami i jak Wasza kruszynka przyszła na świat, a dziś ma już prawie 4 miesiące 😊 Wspaniałe jest to co piszesz i w jaki sposób to opisujesz, taki mały bezbronny szkrabek, bez instrukcji obsługi, a tyle szczęścia wnosi w nasze życie 😊😊😊 Kochani wszystkiego dobrego dla Was 😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie ja wciąż pamiętam jak rozmawiałam z moim "brzuszkiem" i prosiłam, żeby nie odeszła od nas. Pamiętam jakby to było wczoraj, a zaraz będzie rok jak odkryłam dwie kreski na teście ciążowym. Za trzy dni Wiktoria skończy 4 miesiące i sama nawet nie wiem kiedy to minęły. Nie było lekko, ale zleciało jak jeden dzień i trzeba chwytać te wszystkie chwile, bo zbyt szybko umykają 😉

      Usuń
    2. Dziękujemy 😘 😘 😘

      Usuń
    3. Dzień bez zdjęcia dniem straconym 😉

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty